piątek, 18 listopada 2011

Dobra, dobra

Czasem lubię sobie pofilozofować, ale moje "filozofowanie" jest dość prymitywne. Co ja poradzę na to, że natura nie obdarzyła mnie jakimś nadzwyczajnym ilorazem inteligencji. Kiedy tak rozmyślam i rozmyślam (szczególnie przed snem ;) wszystko zaczyna się robić jeszcze bardziej zagmatwane i nie do zrozumienia, albo przychodzi wkurw, że ten świat jest taki okrutny. Tym więcej się zastanawiam, tym więcej stwarzam sobie powodów do narzekania i ta świadomość, że jesteśmy bezsilni w stosunku do całego zła, a w przeogromnym wszechświecie gówno znaczymy i tak dalej.. Jaki z tego wniosek? Pierdole idę bezmyślnie z uśmiechem na twarzy się napić.

środa, 16 listopada 2011

gdzie sens ?

Szkoła, Kościół, rodzina, od dziecka wpajają mi do głów wartości, które zdaniem większości społeczeństwa są prawidłowe, mówią mi jak mamy żyć nie zważając na to co ja myślę. Zło to pojęcie względne, każdy pojmuje to słowo inaczej. Na przykład eutanazja, dla niektórych jest czymś dobrym i ich zdaniem powinna być legalna a inni uważają ją za coś niedopuszczalnego, może kiedyś się nad tym zastanowię... Robię to co mi mówią ale kiedy nie widzą idę i robię zupełnie co innego. Gdzie tu sens?. Każą mi bezmyślnie chodzić do kościoła tak na siłę z przymusu.kiedy ja nie wiem już co jest prawdą..Nie chce wierzyć byle jak, albo "na wszelki wypadek" Jedni mi mówią, że to ich ścieżka jest jedyna i właściwa, kiedy z drugiej strony ktoś przekonuje mnie do innych racji. Nic już nie rozumiem, komu wierzyć ? Mam mętlik w głowie i dalej będę żyć tak jak żyłam dotychczas bo nie potrafię się zmienić. Chciałabym tak bezgranicznie zaufać Bogu, naprawdę tego chce, ale chyba wolałabym, żeby nie istniał bo jestem już za bardzo zaplątana w grzechy..  Wybacz mi Boże.